poniedziałek, 29 października 2012

Maseczkowy potwór

Witajcie!


Zapewne wiecie, że ostatnio cały czas mi się choruje... przeziębienie i zapalenie spojówek. Po prostu idealne połączenie. Staram się być coraz bardziej regularna w aplikowaniu maseczek. Że ostatnio trafiły w moje łapki te dwie:


 Montagne jeuness "deep Cleansing Blemish With Aloe Juice" i "Hot Chocolate Pore Cleansing Sauna Masque"musiałam je przetestować.


Na pierwszy ogień poszła gorąca czekolada z pomarańczą. 

Saszetka zawiera 20gramów brązowej mazi pachnącej tak jak sugeruje opakowanie. Na oczyszczoną twarz nakłada się szybko i przyjemnie, jest to maska rozgrzewająca co również delikatnie czuć, nie jest to zbyt mocny efekt. Idealnie pod tym względem sprawdzi się zimą. Skóra po jej użyciu była miękka i rozświetlona, lecz nie była to bardzo widoczna zmiana. 

Uważam że jest całkiem fajna i przyjemna. Relax w niej ma trwać 10-15 minut. Czy spełniła swoją funkcję oczyszczenia i efektu sauny? Osobiście nie zauważyłam oczyszczenia, rozgrzanie pojawiło się. 

Skład:

Kolejna maska skierowana jest do osób z niedoskonałościami, jest już jej więcej, bo 20 gram. Zawiera aloes. W środku kryje kremowo zielonkawe "błotko". Ta maseczka w porównaniu do poprzedniej wystarczy nam na dwie aplikacje i również różni się od poprzedniej tym, że ta zasycha na biało- czekoladowa nie zastyga wcale ( a może to wina tego, że nie zużyłam jej na raz?). Pachnie faktycznie aloesem.

Skład:


Skóra po niej jest miękka, lecz od razu czułam że muszę ją posmarować kremem - była ściągnięta. Również należy trzymać ją 10- 15 minut co dla mnie ostatnio nie jest do końca relaksem, bo zawsze boję się że moja córeczka się obudzi (maseczki stosuję jak Ona śpi) i Ją przestraszę.


Podsumowując bardziej podoba mi się czekoladowa :) 


A Wy co robicie, gdy jesteście chore?




piątek, 26 października 2012

Po urodę...do Matki Natury. Dynia. +przepis na zupę-krem i ciasto dyniowe.

Witam w kolejnym poście z serii "Po urodę... do Matki Natury".

      Jesień możemy podziwiać w całej okazałości, chociaż podobno gdzieniegdzie w Polsce pada śnieg! Jednak stwierdziłam, że pora roku zobowiązuje do poruszenia kwestii pewnej grubaski która się ze mną przyjaźni. Niestety nie wie jaka jestem fałszywa (a chyba powinna!Przecież powszechnie wiadomo że co rude- to fałszywe.), a ja nie tylko obgaduję ją tutaj publicznie że się opasła, to jeszcze jak pełna zaufania w stosunku do mnie ląduje w moim domu to traktuję ją nożem.( W tym momencie można już tylko złapać się za głowę - nie tylko jestem ruda, fałszywa - ale jeszcze jestem zabójcą!).
    I jak już wiecie ( bo czytelników na szczęście mam mądrych) nie chodzi tu o "grubą Helgę" tylko o dynię.

 Kobiety, które chcą mieć zdrowe dzieci powinny zwrócić uwagę na to warzywo, gdyż zawiera naturalny kwas foliowy. Oczywiście nie tylko przyszłe mamy nie powinny przechodzić koło dyni obojętnie. Ma w sobie mnóstwo witamin i sole mineralne tj: witaminy B, C, E, PP, błonnik oraz występujący również w marchewkach beta-karoten. Dynia jest moczopędna, działa na układ moczowy niwelując jego choroby, hamuje rozwój schorzeń prostaty. Podobno działa zbawiennie na trądzik, poprawia kondycję skóry, włosów i paznokci. Pomoże również osobą z nadwagą, gdyż przyspiesza metabolizm.

     Może tym razem  pokażę Wam co można z dyni wyczarować? Chętni? Więc na pierwszy ogień zupa-krem.

Składniki:
*dwie duże, lub 3 średnie cebule
*dwa ząbki czosnku
*1/4 sporej dyni (ja użyłam tej ze zdjęcia)  ok.3/4 kg
*olej rzepakowy - 3 łyżki
*ok. 1 litr bulionu

Przyrządzenie:
Cebulę i czosnek kroimy w dość grube plastry które należy zeszklić na oleju. Dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i smażymy ok.15 minut. Całość zalewamy bulionem i gotujemy około kwadransa. Miksujemy i gotowe! (sól i pieprz wedle uznania, można dodać również śmietany do zupy).

A oto efekt końcowy:

 Pamiętajmy o pestkach! Działają silnie przeciwpasożytniczo, lecz dla człowieka są nie szkodliwe. Czyli jest to idealne połączenie. Najsilniej działają w ten sposób, gdy pestki są jeszcze świeże.

   Jeśli macie ochotę na coś słodkiego - polecam ciasto - ale nie za często bo zawiera cukier, który przyspiesza starzenie się!

 Przepis na ciasto:

Składniki:
*szklanka oleju (ja użyłam rzepakowego)
*2,5 szklanki mąki
*3 całe jajka
*szklanka cukru
*łyżeczka sody oczyszczonej
*3 łyżeczki cynamonu
* garść posiekanych orzechów włoskich
*kilka wędzonych śliwek - pokrojone w plastry
*cukier waniliowy - saszetka
*około 3 szklanek dyni  startej na tarce ( spokojnie może być na grubej - dynia i tak rozpadnie się pod wpływem temperatury)
*masło i bułka tarta do foremki

Przyrządzenie:
Jajka i cukier ucieramy mikserem. Dodajemy sodę, cynamon, cukier waniliowy, mąkę, olej nie przerywając pracy urządzeniem elektrycznym ( no, chyba że jesteśmy Robertem Burneiką to mieszamy trzepaczką - i nie ma lipy!). Następnie dodajemy dynię, orzechy i śliwki (można dodać rodzynek  czy suszonych moreli) i dokładnie wymieszać. Wlewamy do foremki wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą, a następnie wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza na 20 minut, po tym czasie skręcamy do 160 stopni i pieczemy około 35 minut.

A tak wygląda nagroda za włożony nakład pracy:

Prawda, że wygląda apetycznie? Sprawdźcie sami jak smakuje!

Pozdrawiam i smacznego!

poniedziałek, 22 października 2012

Balsam pachnący Bułgarią!

Witajcie Kochani!

Dzisiaj coś z południowych ziem- Bułgarski balsam do ciała: Rose od Bulgaria - firming body cream with rose water.

             Jest to balsam do ciała z damasceńską różą, której to właśnie zawdzięcza fantastyczny, różany zapach.Kartonowe opakowanie jest piękne, słoiczek w środku już mniej - ale w końcu liczy się to, co jest w środku!
Balsam jest białe, kremowy, dosyć gęsty. Wchłanianie nie jest zbyt szybkie, więc idealnie nadaje się do smarowania ciała przed snem. Pozostawia na skórze delikatną powłokę - spowodowaną świetnym składem zawierającą sporą ilość olejów.
Co producent obiecuje:
Skład:
Balsam jest dosyć spory, zawiera 330ml co jest ogromnym plusem. W składzie znajdziemy między innymi wodę różaną, olej ze słodkich migdałów, syntetycznym emolient - dimethicone- który może zapchać (u mnie tak się nie stało), oliwę z oliwek czy uwodorniony olej roślinny. Przywiozła mi go przyjaciółka z wczasów w Bułgarii, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna, bo balsam jest naprawdę fajny, nawilża, ma świetny skład i niesamowicie pachnie. Tutaj trafiła w 100%!

Dziękuję Ci Basieńko!

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników, dziękuję że jesteście! Rudziuttka.

sobota, 20 października 2012

Greenland- body lotion coconut milk & lime

Witajcie moi drodzy!


Zapraszam na recenzję balsamu do ciała firmy greenland o zapachu mleczka kokosowego i limonki.

Lotion ten ma swoje plusy, ale również i wady, żeby było czytelniej szybko je wymienię.

Plusy:
+opakowanie z pompką typu air less
+ładne opakowanie
+przyjemna, lekka konsystencja
+składniki w 100% naturalne
+delikatnie nawilża

Minusy:
-zapach, po prostu śmierdzi
-100ml (niewielkie)
-nie radzi sobie z bardziej wymagającymi miejscami do nawilżenia, takimi jak łokcie czy kolana


Skład:

Znacie? A może inne wersje zapachowe kuszą swoją wonią?

Pozdrawiam, Rudziuttka.

P.s. Dzisiaj straszyłam ludzi moim wyglądem ale nie wytrzymałam - musiałam wyjść z domu :)

czwartek, 18 października 2012

Po urodę... do Matki Natury. Granat

 Witajcie moi drodzy!

Ostatnio ani zdrowie, ani możliwości zbytnio mi nie dopisują, więc mam mało czasu i siły na udzielanie się na blogu czy YouTube. Jednak biorąc pod uwagę, że tutaj nie zobaczycie mojego stanu, stwierdziłam że najwyższa pora żeby coś naskrobać.

Dzisiaj kolejny post dotyczący jedzenia - co dostarcza naszemu organizmowi.

Granat- bardzo groźnie brzmi,  gdy trafi do naszego wnętrza potrafi eksplodować! Ale jak? Czytajcie dalej to się dowiecie.

Granat jest owocem dość problematycznym biorąc pod uwagę jego konsumpcję. Zjadamy pestki-które znajdziemy w środku owocu- jednak nie jest  to zbyt proste, gdyż biała błona (cienka skórka) oddziela wnętrze gniazda nasiennego. Lecz dla chcącego - nic trudnego.

Po ten owoc powinniśmy sięgać wszyscy- zarówno kobiety jak i mężczyźni ponieważ pomaga w leczeniu impotencji, zmniejsza ryzyko raka prostaty. Kobietom pomoże w trakcie przechodzenia menopauzy- będzie mniej dawała się we znaki. Dzięki utleniaczom redukuje cholesterol. Dzięki niemu poprawi się nasze krążenie, a niedokrwistość serca może znacznie się pomniejszyć. Niektórzy naukowcy starają się również dowieść, że granat wpływa na nadwagę redukując tłuszcz!

Ciekawostką również jest działanie na dzidziusie w brzuszkach mam - dotlenia mózgi naszych pociech, zmniejszając ryzyko niedotlenienia mózgu!

Owoc ten jest również stosowany jako środek na robaki - działa na tasiemce... oraz to co pewnie wszyscy chcemy usłyszeć - SPOWALNIA PROCESY STARZENIA SIĘ!
Więc jak? Oszukałam Was? Czy może ten granat wybucha w naszym organizmie i działa spustoszenie... komórkom rakowym, zaburzeniu krążenia i wszelakiemu złu?

Niestety średnio lubię bawić się w zjadanie granatu, ale może znacie jakieś naturalne soki z tego owocu?
Znacie jeszcze jakieś jeszcze właściwości tego stwora?

Pozdrawiam, Rudziuttka!

p,s Kleopatra podobno codziennie wypijała szklaneczkę takiego soku!

niedziela, 14 października 2012

Po urodę ... do Matki Natury. Jabłko

Witajcie moi drodzy!


Z pewnością nie zdajecie sobie sprawy, jak się cieszę że trafiliście na mojego bloga, mam nadzieję że zostaniecie ze mną na dłużej.


Czy jesteście ciekawi, jak sprawić by nawodnić skórę, upiększyć i polepszyć wygląd od środka? Jeśli tak, to zapraszam na dalszą część posta... Jesteście we właściwym miejscu i zapewne- w odpowiednim czasie!


       Jeśli chcemy być piękni, dbamy o siebie wklepując wszelakie eliksiry upiększające pamiętajmy - takie postępowanie może przynieść pozytywne rezultaty, lecz trzeba koniecznie pamiętać o dostarczaniu naszemu organizmowi odpowiednich mikroelementów, witamin oraz wody - tylko jak sprawić, by nasze mądre ciało nie pozbyło się tego wszystkiego zbyt szybko?

     Po co mamy łykać syntetyczne witaminy, jeśli możemy zjeść np. jabłko? I chyba nie muszę wspominać, że najlepiej kupić takie niepryskane, czy z babcinego sadu - lecz jak wiadomo, nie zawsze mamy takie możliwości. Jednak warto mimo wszystko sięgnąć po owoce, by nasze ciało pięknem i energią zaowocowało :)

       Dzisiaj dowiedzmy się czegoś o jabłku - jakże często niedocenianym? Mając taki wybór (od Antonówki po Ligol), zjadanie jednego dziennie powinno być niemalże obowiązkiem. Są źródłem wielu dobroczynnych składników, takich jak: witamina C,P, błonnik, pektynę, magnez i mnóstwo innych dobroczynnych substancji które w największych ilościach zamieszkały w skórce jabłuszka, która woła - mnie też zjedz!

Jestem zwolenniczką zjadania jabłuszka ze skórką, nie krojonego, tartego, czy poddawanego obróbce termicznej. Jeśli zjemy je całe z gniazdem nasiennym (bez ogonka), dostarczymy sobie dodatkowo lepsze oczyszczenie naszych jelit. 

Pamiętajmy że kontakt z metalową tarką czy nożem zabija ważne mikroelementy, a kontakt jabłka bez skórki z powietrzem sprawia że utlenia się, również traci witaminy, a kolorem staje się ciemniejsze.

Jak jeszcze możemy jeść jabłka? W racuchach, sokach (najlepiej z wyciskarki), kompotach... możliwości jest tyle ile wyobraźni.


         Więc polecam iść na targ i wybrać nie to najbardziej czerwone, lecz nieidealne - za to najlepsze dla Nas samych... bo w końcu :

"jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z daleka"!

 

Pozdrawiam, Rudziuttka!

czwartek, 11 października 2012

Tarnów- piękne miasto

WItajcie,

Ostatnio sobie pomyślałam - może Wam pokazać kawałek Tarnowa?

Dzisiaj zdjęć będzie kilka. Skupię się głównie na terenie Katedry - Kościoła w centrum - najbliżej rynku jak się da :)
Tego zegarmistrza pamiętam od zawsze...

Uwielbiam jak ludzie dbają o swoje okna i wywieszają kwiaty - to daje im niesamowity urok - zwłaszcza, ostre, kontrastowe kolory. W tym przypadku czerwone.
Po lewej stronie Kancelaria Parafialna, po prawej salka, gdzie w liceum chodziłam na lekcje religii.
Nad jednym z wejść do Katedry przepiękna mozaika.
Cegła- ma w sobie tyle uroku...
Wszystko posiada przepiękne zdobienia i detale.


A tutaj widać nawet ratusz.

Jeszcze zimna nie odebrała nam kwiatków- doceniajmy je póki możemy :)

Ten pomnik powstał by przypominać o wizycie Jana Pawła II w Tarnowie w 1987 roku.

Główne wejście do Bazyliki Katedralnej. Kościół jest przepiękny.

Mam nadzieję że Wam się podobało :)

A Wy, co lubicie w swoim mieście?


Pozdrawiam, Rudziuttka!

środa, 10 października 2012

Zakupy w Rossmannie

Witajcie kochani!

Wielkie promocje w Rossmannie zmusiły mnie na zrobienie zapasów!

Rozpoznajecie i używacie któreś z tych produktów?


Dla mnie osobiście to same nowości i mam nadzieję że się sprawdzą :)
Alterra i Babydream żądzą !

Buziaki, Rudziuttka !

poniedziałek, 8 października 2012

Zapraszam na konkurs!

Witam!

Macie ochotę na konkurs?

Zasady:
1.Polubić : https://www.facebook.com/BioDermic?ref=ts&fref=ts ; https://www.facebook.com/TigerCosmetics?ref=ts&fref=ts jak i https://www.facebook.com/Rudziuttka. (wszystkie 3)
2. Być subskrybentem kanału Rudziuttka na YouTube
3. Napisać do 14 października 2012 włącznie, na  https://www.facebook.com/Rudziuttka dlaczego to Ty masz dostać nagrodę.
4. Po 14 października wybiorę 3 osoby które wygrają zestaw kosmetyków (maseczka, tonik i krem do rąk). Lista wygranych znajdzie się na facebooku
5. Po sprawdzeniu skontaktuję się z osobami w celach weryfikacji czy wszystkie podpunkty zostały spełnione.
6.Jeśli w ciągu 3 dni osoby nie odpowiedzą, wybiorę inne.
7."polub" ten film ! (na YouTube)
Powodzenia!

czwartek, 4 października 2012

tami cotton -ekologiczne chusteczki dla dzieci

Witajcie!

Moje ulubione, ekologiczne chusteczki mają całkiem fajny skład, nie martwię się, że zrobię nimi krzywdę mojej córeczce. Są dobrze nawilżone, ładnie usuwają zanieczyszczenia, kosztują ok.5.50 w hebe.

Mają tylko jedną wadę - opakowanie rozdziera się tuż przy otwarciu - stało mi się tak z każdą jedną sztuką.
A teraz lecę spać robaczki :*

Buziaki i kolorowych snów, Rudziuttka!

środa, 3 października 2012

greenland body butter, grapefruit- ginger

Witajcie!

Jesteście ciekawe masełka firmy greenland?

 To jest mój pierwszy kosmetyk tej firmy, który mogę już opisać. Ja posiadam wersję zapachową: grejpfrut i imbir, który w rzeczywistości jest delikatny, nienachalny, w moim odczuciu nie utrzymuje się długo na skórze. Jest ładny i delikatnie cytrusowy. 

Konsystencja  jest bardzo przyjemna, trochę jak gęsty żel/krem w kolorze kremowym. W ładnym, metalowym pojemniczku znajduje się 100ml produktu (są też większe wersje).

Mi masełko bardzo przypadło do gustu, ładnie nawilża, ma niezły skład:



W którym możemy odnaleźć takie składniki odżywcze jak: shea butter, cocoa seed butter olive fruit oil oraz beeswax na dość wysokich pozycjach, przez co ładnie nawilża - a wchłania się dosyć szybko.

Masło jest ważne 12 miesięcy od otwarcia, nie jest niestety zbyt wydajne.Wystarcza zaledwie na kilkakrotne wysmarowanie naszego ciała. Jeśli chcemy by zagościł na długi czas w naszej kosmetyczce, możemy go stosować tylko na bardziej wymagające miejsca na naszym ciele: łokcie, kolana.

Podsumowując kosmetyk bardzo mi się spodobał i z czystym sumieniem mogę polecić, chociaż jak na wielkość i wydajność jest bardzo drogie! (18zł/100ml)

Pozdrawiam serdecznie moi drodzy, Wasza Rudziuttka :)

wtorek, 2 października 2012

Eveline - slim extreme 4d - serum intensywnie wyszczuplające + ujędrniające

Witajcie moi drodzy!


Dziś serum intensywnie wyszczuplające które pewnie wszyscy znają.
Mocno chłodzi, szybko z tubki znika -jest niewydajne. Wystarczyło mi na ok.2 tygodnie, cena ok 20zł. Nie podoba mi się skład który przepakowany jest różnymi alkoholami co nie wpłynie korzystnie na długotrwały stan naszej skóry, która mimo wszystko wydawała się gładka gdy stosowałam ten specyfik.  Po tak krótkim czasie nie zauważyłam wyszczuplenia ale raczej do tego kosmetyku nie powrócę.

Zawartość jest biała dosyć gęsta.
Osobiście uważam  że nie ma to jak dieta, masaże i ćwiczenia - ale gdzie ta moja silna wola ostatnio się zapodziała?

Pozdrawiam, Rudziuttka !

poniedziałek, 1 października 2012

Demakijaż z KOBO

Witajcie !


Dzisiaj pokaże Wam moje demakijażowe duo. Ostatnio testowałam wiele kosmetyków, przestawiam się z korzystania mleczek ( których niespecjalnie lubię) na specyfiki innej konsystencji. 

Oto one:
1.Kobo Professional, 2 Phase Make-Up Remover (Dwufazowy płyn do demakijażu oczu)-  bardzo przypadł mi do gustu. Dzięki niemu zmywanie naszego makijażu nie trwa długo , jest skuteczny (nie wiem jak z makijażem wodoodpornym sobie radzi, gdyż takiego nie stosuję), na demakijaż jednego oka  wystarczy nam jeden płatek kosmetyczny.Zostawia delikatnie tłustą warstwę, ale nie przeszkadza mi to, bo i tak po demakijażu zmywam twarz tonikiem, hydrolatem lub wodą różaną.
Dwufazówka stworzona jest z cieszących oko kolorów: krystalicznie przeźroczystego oraz jasnoróżowego.
Gdy go kupowałam, jak i płyn który opiszę poniżej produkty można było nabyć w promocyjnej cenie - 30% - regularna cena to 13,99zł.  W buteleczce znajduje się 100ml. Niestety na buteleczce nie znajdziemy składu, szukałam w internecie i też nie znalazłam co jest zdecydowanie na minus.

Podoba mi się niewielkie opakowanie - w sam raz nadaje się na podróż, niestety nie jest zbyt solidne.

Zapach delikatny,  ja wyczuwam w nim nutkę chloru.

Jeśli chodzi o wydajność - w normie.



Podsumowując bardzo dobry kosmetyk.
 
2. Kobo Professional, Micellar Cleanser & Make-up Remover (Łagodny płyn micelarny do codziennego oczyszczania twarzy)-12,99/100ml.



 Podobnie jak opisywany wcześniej kosmetyk jest w poręcznej, niewielkiej buteleczce, bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem twarzy (nie zmywam nim okolic oczu). Jest standardowo wydajny biorąc pod uwagę pojemność. Jedyne minusy to również fakt że nie znalazłam składu nawet na internecie, jak i skóra delikatnie się lepi (naprawdę prawie niewyczuwalnie) - choć jak wspominałam ja i tak zmywam potem twarz jakimś specyfikiem.

Podsumowując: ok, ale dwufazowy płyn podoba mi się bardziej.

A Wy czym zmywacie swój codzienny makijaż ?

Pozdrawiam, Rudziuttka!

Rae Morris - Makijaż bez tajemnic

Hello :)
Dzisiaj szybka recenzja, nie będę Wam przepisywać książki.

Według mnie jest to zdecydowanie lepsza pozycja w porównaniu do Bobbi Brown, dowiemy się z tej książki o wiele więcej, choć dla zapalonych wizażystek, czy dziewczyn oglądających urodowe kanały na YouTube do odkrywania zostało niewiele.

Moja żylasta łapa pokazuje piękne wnętrze lektury która jest przepełniona przepięknymi zdjęciami, tutorialami i poradami.


Myślę że jeśli kochacie makijaż to jest to obowiązkowa lektura. Nie żałuję że ją kupiłam i mam nadzieje że będzie inspirować mnie latami.

Pozdrawiam, Rudziuttka !