czwartek, 29 listopada 2012

BIODERMA Sensibio H2O - moje zdanie

Witajcie!

Nadszedł czas że i ja uległam Biodermie Sensibio H2O. 

Z uwagi na cenę szybko się na nią nie pokusiłam...a jakie jest moje zdanie? I dobre i złe- nie będę się rozpisywać i do konkretów!

Mój płyn to aż 500 ml zamkniętych w ładnym, schludnym opakowaniu z bardzo poręczną pompką zapobiegającą wylewaniu i nabieraniu zbyt wielkiej ilości na wacik. Czasami mi jednak pstryka w bok ale raczej wynika to z mojej niezdarności. 

Większość twierdzi że jest bezzapachowy - ja czuję w nim grzyby i to dość wyraźnie.

Jest bardzo zachwalana na blogach i vlogach, że nie podrażnia, ładnie zmywa więc kupiłam ją również mojej przyjaciółce Basi za którą bardzo tęsknię chociaż nie widziałam Jej zaledwie dwa tygodnie... mało brakuję a będę beczeć!

 Basia nosi soczewki dlatego dostała ode mnie produkt który nie podrażnia ponoć oczu. 

Jak sobie radzi? Jak dla mnie z makijażem oczu -średnio, trzeba zużyć tony wacików, zawiodłam się pod tym względem - lepiej już z resztą twarzy - a najlepiej jako przemywanie twarzy po demakijażu lub zmycia nocnego sebum. W takim celu myślę że Bioderma Sensibio jest rewelacyjna.

Czy ją odkupię? Myślę że tak, ale nie do demakijażu tylko do oczyszczania twarzy - jest wtedy bardzo wydajna i czuję że robię coś dobrego dla mojej skóry.


Basiu koniecznie mi daj znać jak Ty ją oceniasz! Jestem szalenie ciekawa Twojej szczerej opinii <3


A Wy co sądzicie o tak osławionym produkcie? Warta tylu pochwał?

poniedziałek, 26 listopada 2012

Ziaja kozie mleko krem 1

Witajcie

Niektórzy kochają produkty Ziai a inni nie przepadają. Ja należę do tej trzeciej grupy: podchodzę do nich z ostrożnością mając nadzieję na odnalezienie perełki.

Kozie mleko nawilżanie krem 1 cera sucha skłonna do zmarszczek to krem biały o przyjemnej konsystencji, jasne wygodne opakowanie kryje 50 ml emulsji.


Skład ma dosyć długi i jest nafaszerowany gliceryną i parafiną. Nic specjalnego.


Krem ładnie nawilżał, ale nie wrócę do niego, ze względu na skład, podrażnienie gdy stosowałam go po depilacji mojego zacnego bezbarwnego wąsika i zwyczajnie brak zaufania do niego.


Polecacie coś tej firmy?

niedziela, 25 listopada 2012

SIQUENS - krem pod oczy

Hello!

Jakiś czas temu w GlossyBoxie pojawił się krem pod oczy firmy Siquebs - Prevention.

 Jest to kosmetyk, który jak sama nazwa wskazuje ma za zadanie chronić nasze oczy przed pojawieniem się zmarszczek. Niestety jak na moje oko kremik nie nawilża zbyt mocno co może nasze ślipiątka doprowadzić do stanu pozwijanego bekonu. Kosmetyk ma również zmniejszać opuchliznę lecz mimo niewyspanych nocy - takowych nie mam.


Skład:

15 ml które nie mają się zepsuć do 6 miesięcy wklepywałam w swoje oczęta około 3 miesięcy. Zauważyłam że krem ma maleńkie złote drobinki odbijające światło - przez to możemy wyglądać na bardziej zdrowe i wypoczęte, gdyż są na tyle małe że zauważyłam je na palcach po smarowaniu - a na oczach ani śladu.

Krem pod oczy ma przyjemny aplikator dzięki któremu łatwo nabrać tyle produktu - ile potrzebujemy.


Buziaki ze słonecznej wyspy :)

środa, 21 listopada 2012

Figs & Rouge Balm 100% Organic peppermint & Tea tree

Witajcie!

Dzisiaj na tapetę idzie balsam do ust, twarzy, łokci, kolan czyli dla ludzi:) głównie. Jest to biała maź, o konsystencji wazeliny zamknięta w pięknym opakowaniu - i ono podoba mi się najbardziej. Ma miętowy zapach, szybko stapia sie na skórze - z pewnością nie nawilża dobrze więc nie zdecyduję się na ponowny jego zakup. Moje usta nadal są spierzchnięte. Daje delikatne uczucie ziołowego mrowienia.

Bardzo podoba mi się skład, niestety nie spełnił moich wymagań - pudełeczko zużyję do końca i się pożegnamy. 8 ml 100% organicznego balsamu to koszt około 20 złotych i nie jest to produkt łatwo dostępny. Ciekawostką jest, że ten podobno działa antybakteryjnie!


Pozdrawiam z deszczowej dziś Anglii :)

wtorek, 20 listopada 2012

N*36 peeling i krem na pękające pięty

Witajcie :)
Jak widać, dzisiaj będzie kosmetyk do stóp - krem na pękające pięty i jego brat miniaturka - peeling.
Tubki znajdują się w kartoniku:Skład:

Krem ma bardzo chemiczny zapach, co nie jest jego zaletą, ale stosujemy go na stopy więc nie drażni nas jego zapach długotrwale. Stosowałam go sporadycznie, na całe stopy- choć pewnie nie powinnam. Skóra była ładnie zmiękczona, nie wchłania się bardzo szybko chociaż mi to nie przeszkadza, bo stosowałam go na noc - a na stopy wkładałam skarpetki.


Peeling jak dla mnie jest zdecydowanie za mało ścierający, nie uważam by był warty zakupu, nie widzę by dodatkowo odżywiał stopy - lecz było go naprawdę niewiele, więc mogę się mylić.

75 ml kosztowało do 10 zł.

Pozdrawiam!


piątek, 16 listopada 2012

Peeling enzymatyczny dla skóry z problemami :)

Witajcie

 

Chcecie mnie zobaczyć bez makijażu? 


Może zacznijmy od początku.

Gdy moja cera ma gorsze dni, nie mogę korzystać z mojego ulubionego, mocnego peelingu, a że moja skóra jest właśnie w takim momencie sięgnęłam po raz pierwszy po peeling enzymatyczny z naturalnego sklepu.


Moja mieszanka składa się z 2, czasem 3 produktów: peelingu enzymatycznego z owoców tropikalnych z e-naturalne, hydrolatu (na zdjęciu lawendowy z Biochemii Urody ale chwalę sobie z kocanki tej samej firmy) i opcjonalnie żelu hialuronowego.

Wszystko mieszam ze sobą na oko by powstała miej więcej taka maź:


Gdy nakładam ją na twarz, nie jest całkiem biała. Przebija przez jej powierzchnię widok mojej skóry.


Z czasem wysusza się dając bielszy kolor, peeling trzymam ok. 15 minut i zmywam wodą.

Jeśli użyjemy go raz, nie zauważmy większych rezultatów, jednak powinno się go stosować 2,3 razy w tygodniu, po nim najlepiej zaaplikować maseczkę Wtedy nasza skóra jest ładnie odświeżona, wchłania lepiej kosmetyk nałożony później. Niestety nie mam porównania z innymi tego typu kosmetykami, ten ładnie pachnie, moja skóra jest po nim trochę zaczerwieniona.


A no pewnie, to byłam ja  - bez makijażu ale za to w "masce" :)


Pozdrawiam!

TOŁPA - paradontosis - naturalnie czyste zęby

Witajcie!

Na temat czyszczenia zębów jeszcze się nie wypowiadałam, więc najwyższa pora.   Niestety nigdy nie przykładałam wagi do past - używałam tego co pod ręką. Jakiś czas temu, gdy była jeszcze ładna pogoda kupiłam taką:

 

Tołpa - paradontosis- i tu wyszła moja wielka ślepota, bo ja paradontozy nie mam, a tubka aż krzyczy: STOP parodontozie i krwawieniu dziąseł! Trudno, pastę zużyłam więc śpieszę z recenzją.

 

 

 

Co do krwawienia dziąseł się nie wypowiem.

Plusy:

-miętowy smak i zapach

-bez alergenów

-bez sztucznych barwników 

-bez konserwantów

-czyści zęby dobrze (bez nadmiernego ścierania)

 

Minusy:

-tylko 75ml

-cena - ok 13zł ( w stosunku do ml to naprawdę dużo)


Skład:

 

 Pasta ma szary kolor.

Podsumowanie: pasta bardzo fajna ale droga.


A Wy czym czyścicie swoją jamę?

wtorek, 13 listopada 2012

greenland- shower mousse- rice milk & vanilla

Witajcie !


Nadszedł w końcu czas, gdy mogę już do Was pisać, mój laptop jest już cały, zdrowy i do tego w domu. 


Pokażę Wam pewien produkt który odkryłam dzięki mojej przyjaciółce. Wcześniej nie słyszałam o piance pod prysznic więc byłam bardzo ciekawa jak się sprawi w akcji. Walory estetyczne naprawdę robią wrażenie - opakowanie bardzo do mnie przemawia, daje poczucie że jesteśmy w posiadaniu ekskluzywnego kosmetyku. Możecie je podziwiać na zdjęciu poniżej na którym widać mój bałagan w pokoju i na toaletce - tak, kocham bałagan, jest nieodłączną częścią mojej codzienności. Gdy robię porządki wszystko wraca do normy po dosłownie godzinie.


Wracając do rzeczy pianka w musie o zapachu mleczka ryżowego i wanilii prezentuje się tak:



Etykieta:

Skład:

Analizując skład, od razu na drugim miejscu znajduje się SLS (sodium laureth sulfate), znajdziemy go również na samym końcu- czyli kosmetyk może wysuszać i podrażniać skórę czego osobiście nie zauważyłam w moim przypadku - zawsze po kąpieli czy prysznicu nawilżam skórę. By załagodzić działanie SLS wzbogacony kosmetyk jest pantenolem. W składzie znajduje się równiesz ekstrakt waniliowy, ryżowy, olejek ze słodkich migdałów co jest zdecydowanie na plus, jednak zawiera również cocamidopropyl betaine, czyli składnik który nie powinien występować wraz z SLSami bo podbja ich działanie. 


Na szczęście ja żadnego zła na skórze nie odczułam i żyję a co lepsze mam się bardzo dobrze :), niestety Ci co życzą mi źle będą rozczarowani, ale czkajcie czekajcie, może nadejdzie jakaś gorsza chwila (tfu!).


Jak mi się go stosowało? Bardzo fajnie, pompka bardzo ułatwia użycie, robi delikatną pianę, kosmetyk jest wydajny, pachnie kokosowo - chociaż nie jest to powalający zapach, ale ok. Rozjaśnienia nie zauważyłam ale spełniał swoją funkcję - mył, i była to miła odmiana sięgnąć po niego niż po codzienny żel..


Produkt zawiera 200ml mlecznobiałej wody która zamienia się w piankę pod wpływem nacisku na pompkę

Podoba Wam się mój bałagan? Pozdrawiam!

poniedziałek, 29 października 2012

Maseczkowy potwór

Witajcie!


Zapewne wiecie, że ostatnio cały czas mi się choruje... przeziębienie i zapalenie spojówek. Po prostu idealne połączenie. Staram się być coraz bardziej regularna w aplikowaniu maseczek. Że ostatnio trafiły w moje łapki te dwie:


 Montagne jeuness "deep Cleansing Blemish With Aloe Juice" i "Hot Chocolate Pore Cleansing Sauna Masque"musiałam je przetestować.


Na pierwszy ogień poszła gorąca czekolada z pomarańczą. 

Saszetka zawiera 20gramów brązowej mazi pachnącej tak jak sugeruje opakowanie. Na oczyszczoną twarz nakłada się szybko i przyjemnie, jest to maska rozgrzewająca co również delikatnie czuć, nie jest to zbyt mocny efekt. Idealnie pod tym względem sprawdzi się zimą. Skóra po jej użyciu była miękka i rozświetlona, lecz nie była to bardzo widoczna zmiana. 

Uważam że jest całkiem fajna i przyjemna. Relax w niej ma trwać 10-15 minut. Czy spełniła swoją funkcję oczyszczenia i efektu sauny? Osobiście nie zauważyłam oczyszczenia, rozgrzanie pojawiło się. 

Skład:

Kolejna maska skierowana jest do osób z niedoskonałościami, jest już jej więcej, bo 20 gram. Zawiera aloes. W środku kryje kremowo zielonkawe "błotko". Ta maseczka w porównaniu do poprzedniej wystarczy nam na dwie aplikacje i również różni się od poprzedniej tym, że ta zasycha na biało- czekoladowa nie zastyga wcale ( a może to wina tego, że nie zużyłam jej na raz?). Pachnie faktycznie aloesem.

Skład:


Skóra po niej jest miękka, lecz od razu czułam że muszę ją posmarować kremem - była ściągnięta. Również należy trzymać ją 10- 15 minut co dla mnie ostatnio nie jest do końca relaksem, bo zawsze boję się że moja córeczka się obudzi (maseczki stosuję jak Ona śpi) i Ją przestraszę.


Podsumowując bardziej podoba mi się czekoladowa :) 


A Wy co robicie, gdy jesteście chore?




piątek, 26 października 2012

Po urodę...do Matki Natury. Dynia. +przepis na zupę-krem i ciasto dyniowe.

Witam w kolejnym poście z serii "Po urodę... do Matki Natury".

      Jesień możemy podziwiać w całej okazałości, chociaż podobno gdzieniegdzie w Polsce pada śnieg! Jednak stwierdziłam, że pora roku zobowiązuje do poruszenia kwestii pewnej grubaski która się ze mną przyjaźni. Niestety nie wie jaka jestem fałszywa (a chyba powinna!Przecież powszechnie wiadomo że co rude- to fałszywe.), a ja nie tylko obgaduję ją tutaj publicznie że się opasła, to jeszcze jak pełna zaufania w stosunku do mnie ląduje w moim domu to traktuję ją nożem.( W tym momencie można już tylko złapać się za głowę - nie tylko jestem ruda, fałszywa - ale jeszcze jestem zabójcą!).
    I jak już wiecie ( bo czytelników na szczęście mam mądrych) nie chodzi tu o "grubą Helgę" tylko o dynię.

 Kobiety, które chcą mieć zdrowe dzieci powinny zwrócić uwagę na to warzywo, gdyż zawiera naturalny kwas foliowy. Oczywiście nie tylko przyszłe mamy nie powinny przechodzić koło dyni obojętnie. Ma w sobie mnóstwo witamin i sole mineralne tj: witaminy B, C, E, PP, błonnik oraz występujący również w marchewkach beta-karoten. Dynia jest moczopędna, działa na układ moczowy niwelując jego choroby, hamuje rozwój schorzeń prostaty. Podobno działa zbawiennie na trądzik, poprawia kondycję skóry, włosów i paznokci. Pomoże również osobą z nadwagą, gdyż przyspiesza metabolizm.

     Może tym razem  pokażę Wam co można z dyni wyczarować? Chętni? Więc na pierwszy ogień zupa-krem.

Składniki:
*dwie duże, lub 3 średnie cebule
*dwa ząbki czosnku
*1/4 sporej dyni (ja użyłam tej ze zdjęcia)  ok.3/4 kg
*olej rzepakowy - 3 łyżki
*ok. 1 litr bulionu

Przyrządzenie:
Cebulę i czosnek kroimy w dość grube plastry które należy zeszklić na oleju. Dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i smażymy ok.15 minut. Całość zalewamy bulionem i gotujemy około kwadransa. Miksujemy i gotowe! (sól i pieprz wedle uznania, można dodać również śmietany do zupy).

A oto efekt końcowy:

 Pamiętajmy o pestkach! Działają silnie przeciwpasożytniczo, lecz dla człowieka są nie szkodliwe. Czyli jest to idealne połączenie. Najsilniej działają w ten sposób, gdy pestki są jeszcze świeże.

   Jeśli macie ochotę na coś słodkiego - polecam ciasto - ale nie za często bo zawiera cukier, który przyspiesza starzenie się!

 Przepis na ciasto:

Składniki:
*szklanka oleju (ja użyłam rzepakowego)
*2,5 szklanki mąki
*3 całe jajka
*szklanka cukru
*łyżeczka sody oczyszczonej
*3 łyżeczki cynamonu
* garść posiekanych orzechów włoskich
*kilka wędzonych śliwek - pokrojone w plastry
*cukier waniliowy - saszetka
*około 3 szklanek dyni  startej na tarce ( spokojnie może być na grubej - dynia i tak rozpadnie się pod wpływem temperatury)
*masło i bułka tarta do foremki

Przyrządzenie:
Jajka i cukier ucieramy mikserem. Dodajemy sodę, cynamon, cukier waniliowy, mąkę, olej nie przerywając pracy urządzeniem elektrycznym ( no, chyba że jesteśmy Robertem Burneiką to mieszamy trzepaczką - i nie ma lipy!). Następnie dodajemy dynię, orzechy i śliwki (można dodać rodzynek  czy suszonych moreli) i dokładnie wymieszać. Wlewamy do foremki wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą, a następnie wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza na 20 minut, po tym czasie skręcamy do 160 stopni i pieczemy około 35 minut.

A tak wygląda nagroda za włożony nakład pracy:

Prawda, że wygląda apetycznie? Sprawdźcie sami jak smakuje!

Pozdrawiam i smacznego!

poniedziałek, 22 października 2012

Balsam pachnący Bułgarią!

Witajcie Kochani!

Dzisiaj coś z południowych ziem- Bułgarski balsam do ciała: Rose od Bulgaria - firming body cream with rose water.

             Jest to balsam do ciała z damasceńską różą, której to właśnie zawdzięcza fantastyczny, różany zapach.Kartonowe opakowanie jest piękne, słoiczek w środku już mniej - ale w końcu liczy się to, co jest w środku!
Balsam jest białe, kremowy, dosyć gęsty. Wchłanianie nie jest zbyt szybkie, więc idealnie nadaje się do smarowania ciała przed snem. Pozostawia na skórze delikatną powłokę - spowodowaną świetnym składem zawierającą sporą ilość olejów.
Co producent obiecuje:
Skład:
Balsam jest dosyć spory, zawiera 330ml co jest ogromnym plusem. W składzie znajdziemy między innymi wodę różaną, olej ze słodkich migdałów, syntetycznym emolient - dimethicone- który może zapchać (u mnie tak się nie stało), oliwę z oliwek czy uwodorniony olej roślinny. Przywiozła mi go przyjaciółka z wczasów w Bułgarii, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna, bo balsam jest naprawdę fajny, nawilża, ma świetny skład i niesamowicie pachnie. Tutaj trafiła w 100%!

Dziękuję Ci Basieńko!

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników, dziękuję że jesteście! Rudziuttka.

sobota, 20 października 2012

Greenland- body lotion coconut milk & lime

Witajcie moi drodzy!


Zapraszam na recenzję balsamu do ciała firmy greenland o zapachu mleczka kokosowego i limonki.

Lotion ten ma swoje plusy, ale również i wady, żeby było czytelniej szybko je wymienię.

Plusy:
+opakowanie z pompką typu air less
+ładne opakowanie
+przyjemna, lekka konsystencja
+składniki w 100% naturalne
+delikatnie nawilża

Minusy:
-zapach, po prostu śmierdzi
-100ml (niewielkie)
-nie radzi sobie z bardziej wymagającymi miejscami do nawilżenia, takimi jak łokcie czy kolana


Skład:

Znacie? A może inne wersje zapachowe kuszą swoją wonią?

Pozdrawiam, Rudziuttka.

P.s. Dzisiaj straszyłam ludzi moim wyglądem ale nie wytrzymałam - musiałam wyjść z domu :)

czwartek, 18 października 2012

Po urodę... do Matki Natury. Granat

 Witajcie moi drodzy!

Ostatnio ani zdrowie, ani możliwości zbytnio mi nie dopisują, więc mam mało czasu i siły na udzielanie się na blogu czy YouTube. Jednak biorąc pod uwagę, że tutaj nie zobaczycie mojego stanu, stwierdziłam że najwyższa pora żeby coś naskrobać.

Dzisiaj kolejny post dotyczący jedzenia - co dostarcza naszemu organizmowi.

Granat- bardzo groźnie brzmi,  gdy trafi do naszego wnętrza potrafi eksplodować! Ale jak? Czytajcie dalej to się dowiecie.

Granat jest owocem dość problematycznym biorąc pod uwagę jego konsumpcję. Zjadamy pestki-które znajdziemy w środku owocu- jednak nie jest  to zbyt proste, gdyż biała błona (cienka skórka) oddziela wnętrze gniazda nasiennego. Lecz dla chcącego - nic trudnego.

Po ten owoc powinniśmy sięgać wszyscy- zarówno kobiety jak i mężczyźni ponieważ pomaga w leczeniu impotencji, zmniejsza ryzyko raka prostaty. Kobietom pomoże w trakcie przechodzenia menopauzy- będzie mniej dawała się we znaki. Dzięki utleniaczom redukuje cholesterol. Dzięki niemu poprawi się nasze krążenie, a niedokrwistość serca może znacznie się pomniejszyć. Niektórzy naukowcy starają się również dowieść, że granat wpływa na nadwagę redukując tłuszcz!

Ciekawostką również jest działanie na dzidziusie w brzuszkach mam - dotlenia mózgi naszych pociech, zmniejszając ryzyko niedotlenienia mózgu!

Owoc ten jest również stosowany jako środek na robaki - działa na tasiemce... oraz to co pewnie wszyscy chcemy usłyszeć - SPOWALNIA PROCESY STARZENIA SIĘ!
Więc jak? Oszukałam Was? Czy może ten granat wybucha w naszym organizmie i działa spustoszenie... komórkom rakowym, zaburzeniu krążenia i wszelakiemu złu?

Niestety średnio lubię bawić się w zjadanie granatu, ale może znacie jakieś naturalne soki z tego owocu?
Znacie jeszcze jakieś jeszcze właściwości tego stwora?

Pozdrawiam, Rudziuttka!

p,s Kleopatra podobno codziennie wypijała szklaneczkę takiego soku!

niedziela, 14 października 2012

Po urodę ... do Matki Natury. Jabłko

Witajcie moi drodzy!


Z pewnością nie zdajecie sobie sprawy, jak się cieszę że trafiliście na mojego bloga, mam nadzieję że zostaniecie ze mną na dłużej.


Czy jesteście ciekawi, jak sprawić by nawodnić skórę, upiększyć i polepszyć wygląd od środka? Jeśli tak, to zapraszam na dalszą część posta... Jesteście we właściwym miejscu i zapewne- w odpowiednim czasie!


       Jeśli chcemy być piękni, dbamy o siebie wklepując wszelakie eliksiry upiększające pamiętajmy - takie postępowanie może przynieść pozytywne rezultaty, lecz trzeba koniecznie pamiętać o dostarczaniu naszemu organizmowi odpowiednich mikroelementów, witamin oraz wody - tylko jak sprawić, by nasze mądre ciało nie pozbyło się tego wszystkiego zbyt szybko?

     Po co mamy łykać syntetyczne witaminy, jeśli możemy zjeść np. jabłko? I chyba nie muszę wspominać, że najlepiej kupić takie niepryskane, czy z babcinego sadu - lecz jak wiadomo, nie zawsze mamy takie możliwości. Jednak warto mimo wszystko sięgnąć po owoce, by nasze ciało pięknem i energią zaowocowało :)

       Dzisiaj dowiedzmy się czegoś o jabłku - jakże często niedocenianym? Mając taki wybór (od Antonówki po Ligol), zjadanie jednego dziennie powinno być niemalże obowiązkiem. Są źródłem wielu dobroczynnych składników, takich jak: witamina C,P, błonnik, pektynę, magnez i mnóstwo innych dobroczynnych substancji które w największych ilościach zamieszkały w skórce jabłuszka, która woła - mnie też zjedz!

Jestem zwolenniczką zjadania jabłuszka ze skórką, nie krojonego, tartego, czy poddawanego obróbce termicznej. Jeśli zjemy je całe z gniazdem nasiennym (bez ogonka), dostarczymy sobie dodatkowo lepsze oczyszczenie naszych jelit. 

Pamiętajmy że kontakt z metalową tarką czy nożem zabija ważne mikroelementy, a kontakt jabłka bez skórki z powietrzem sprawia że utlenia się, również traci witaminy, a kolorem staje się ciemniejsze.

Jak jeszcze możemy jeść jabłka? W racuchach, sokach (najlepiej z wyciskarki), kompotach... możliwości jest tyle ile wyobraźni.


         Więc polecam iść na targ i wybrać nie to najbardziej czerwone, lecz nieidealne - za to najlepsze dla Nas samych... bo w końcu :

"jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z daleka"!

 

Pozdrawiam, Rudziuttka!

czwartek, 11 października 2012

Tarnów- piękne miasto

WItajcie,

Ostatnio sobie pomyślałam - może Wam pokazać kawałek Tarnowa?

Dzisiaj zdjęć będzie kilka. Skupię się głównie na terenie Katedry - Kościoła w centrum - najbliżej rynku jak się da :)
Tego zegarmistrza pamiętam od zawsze...

Uwielbiam jak ludzie dbają o swoje okna i wywieszają kwiaty - to daje im niesamowity urok - zwłaszcza, ostre, kontrastowe kolory. W tym przypadku czerwone.
Po lewej stronie Kancelaria Parafialna, po prawej salka, gdzie w liceum chodziłam na lekcje religii.
Nad jednym z wejść do Katedry przepiękna mozaika.
Cegła- ma w sobie tyle uroku...
Wszystko posiada przepiękne zdobienia i detale.


A tutaj widać nawet ratusz.

Jeszcze zimna nie odebrała nam kwiatków- doceniajmy je póki możemy :)

Ten pomnik powstał by przypominać o wizycie Jana Pawła II w Tarnowie w 1987 roku.

Główne wejście do Bazyliki Katedralnej. Kościół jest przepiękny.

Mam nadzieję że Wam się podobało :)

A Wy, co lubicie w swoim mieście?


Pozdrawiam, Rudziuttka!